Przyszłość polskiej branży transportowej w świetle zmian Unijnych przepisów

15.12.2020

Jednolity rynek Unii Europejskiej opiera się na czterech podstawowych filarach – swobodach przepływu osób, kapitału, towarów i usług. Polska, po akcesji w 2004 roku, włączyła się w ten projekt, otwierając swój rynek na partnerów w ramach Wspólnoty. Dysproporcja potencjału ekonomicznego była na tyle duża, że już wkrótce zaowocowało to zdobyciem bardzo silnej pozycji przez podmioty „starej Unii” w niemal wszystkich obszarach życia gospodarczego naszego kraju – począwszy od sektora bankowego, na handlu detalicznym kończąc.

Polska stała się krajem podwykonawców. Są oni wprawdzie coraz zamożniejsi, z lepszym dostępem do technologii i rynków zagranicznych, jednak nie zmienia to faktu, że ogromna część gospodarki została zdominowana przez firmy mające siedzibę za granicą. Równolegle rozpoczęła się intensywna emigracja pracowników w poszukiwaniu wyższego standardu życia. Podobnie stało się zresztą we wszystkich krajach naszego regionu, które weszły w skład Unii.

 Oczywiście jednolity rynek ma zarówno plusy, jak i minusy. Możemy rozważać, co ostatecznie, per saldo, przeważa, i zapewne znajdziemy bardzo rozbieżne opinie na ten temat. Dopóki są honorowane zasady równorzędności podmiotów oraz równych praw i obowiązków dla wszystkich graczy, możemy mówić, że system działa i daje każdemu równe szanse. Czyli jest po prostu „fair”. Tak się może wydawać, ale jeśli popatrzymy na statystyki, zorientujemy się, że wygląda to tak, jakby Polska i kraje Europy Wschodniej na starcie otrzymały rowery, a kraje Europy Zachodniej samochody. Rodzi się pytanie: Kto szybciej dojedzie do mety? Pomimo wielu przeszkód są polskie firmy, którym udało się podbić zagraniczne rynki. Niestety świetna jakość produktów i usług oraz dobry marketing nie zawsze wystarczają. Polskim firmom różnymi metodami blokuje się dostęp do zachodnich, bogatych rynków zbytu, często stosując wobec nich nieuczciwe praktyki konkurowania.

Dzisiaj nasz kraj stoi przed ogromnym wyzwaniem. Potrzebujemy współpracy na wielu płaszczyznach. Wydaje się, że podstawowe filary, na których została oparta Unia Europejska  – swobody przepływu osób, kapitału, towarów i usług – są mocno nadwyrężone. Czy mamy pozwolić się zdominować i zostać w roli podwykonawcy? Czy dla naszego kraju znajdzie się miejsce na to, by stać się równorzędnym partnerem w zglobalizowanym świecie? My wcale nie walczymy o wiele. Chcemy tylko równych szans do konkurowania i powrotu do tego, czym powinna być WSPÓLNOTA.

 

Należy wspomnieć, że polska branża transportowa wytwarza 10% polskiego PKB (ponad dwa razy więcej niż polskie rolnictwo) Zatrudnienie znajduje w niej 7%  osób czynnych zawodowo w Polsce, a średnia rentowność sprzedaży netto polskich firm transportowych wynosi 2-3%.  Co więcej 40% całej nadwyżki Polski w handlu usługami z zagranicą to sektor transportowy, to pokazuje jak ważna jest to branża dla naszej gospodarki.  Jak zatem polska branża transportowa poradzi sobie w świetle nowych przepisów unijnych, ale czy tylko?