Baza wiedzy

Studium przypadku - Firmy meblarskie

03.11.2020

Polska jest największym – obok Niemiec i Włoch – producentem oraz eksporterem mebli w Europie. Polskie przedsiębiorstwa meblarskie zderzają się jednak na zagranicznych, a zwłaszcza na zachodnioeuropejskich, rynkach z dużymi barierami, w tym z nieuczciwą konkurencją ze strony tamtejszych firm.

Pierwszy przykład takich barier wiąże się z targami meblarskimi. W tej branży udział w targach to jeden z najważniejszych sposobów na zdobywanie nowych kontrahentów. Największe targi meblarskie w Europie odbywają się we Włoszech, w Mediolanie i noszą nazwę Salone Internazionale del Mobile. Organizuje je stowarzyszenie włoskich producentów mebli. Problem w tym, że - zapewne ze względu na to, kim jest organizator - ograniczają one dostęp do udziału w nich producentom zagranicznym, co dotyczy także firm polskich. W 2019 r. na mediolańskich targach meblarskich wystawiło się łącznie 2,4 tys. producentów mebli, ale tylko 34 proc. z nich stanowiły firmy zagraniczne. Polskie miały tam tylko 6 stoisk (a w poprzednich latach nie więcej niż 10), co dziwi, biorąc pod uwagę, że jesteśmy jednym z największych eksporterów mebli nie tylko w Europie, ale i na świecie. Fundacja Republikańska w swym zeszłorocznym raporcie pt. „Bariery dla polskich przedsiębiorców działających na rynkach UE” pisze, że dobór firm w targach Salone Internazionale del Mobile nie jest do końca przejrzysty, o czym przekonały się również firmy z Polski.

 

Stosowane tam przy wyborze wystawców kryteria są dość uznaniowe, np. dotyczą „poziomu produktów”. Jeśli jakaś firma chce wziąć udział w tych targach, musi najpierw przedstawić ich organizatorom projekt swego stoiska z informacją o meblach, które będzie chciała pokazać. Gdy po raz pierwszy zamierza wystartować w Salone Internazionale del Mobile, musi taki projekt i informację przekazać organizatorom na rok przed targami. Sęk w tym, że rzadko która firma może z rocznym wyprzedzeniem poinformować, co pokaże na targach. Dla porównania: na innych, jednych z największych w Euopie targach meblarskich, IMM w niemieckiej Kolonii, można zgłosić swój udział na kilka miesięcy wcześniej, nawet wtedy, gdy jedzie się tam po raz pierwszy. I organizatorzy tych targów są dużo bardziej – niż w przypadku mediolańskich - otwarci na zagranicznych wystawców. Liczba firm meblarskich z Polski, które wystawiają się w Kolonii, sięga w niektórych latach nawet 70, czyli jest wielokrotnie większa niż w przypadku Salone Internazionale del Mobile. I trudno usprawiedliwić to nawet faktem, że mediolańskie targi są nastawione na meble z wyższej półki, a podczas kolońskich mogą się wystawiać wszyscy producenci, także tzw. mebli ekonomicznych, tanich. Trzeba przy tym jeszcze dodać, że w Polsce podczas organizacji targów, także meblarskich, nie stosuje się żadnych ograniczeń co do możliwości uczestnictwa w tych imprezach. Może w nich wziąć udział każdy (w tym każda firma włoska), kto uiści opłatę za swoje stoisko.

 Inną barierą, z jaką się zderzają polscy producenci mebli na rynkach zachodniej Europy, to utrudniony dostęp do sieci sprzedaży, szczególnie detalicznej. To widać szczególnie w przypadku Niemiec, gdzie – jak zwraca uwagę wspomniany wyżej raport Fundacji Republikańskiej – rynek „charakteryzuje się dużym przywiązaniem do często nawet lokalnych producentów”, a „miejscowi odbiorcy są przyzwyczajeni do zakupu towarów i usług od miejscowych dostawców”. Jakby tego było mało, niemiecki rynek mebli jest zdominowany przez tzw. związki zakupowe, zrzeszające sklepy meblarskie i mające ponad połowę tamtejszego rynku. Do każdej takiej organizacji  należy nawet po kilkaset sklepów. Co gorsza, te związki w ostatnich paru latach zaczęły się łączyć i tworzyć w ten sposób jeszcze większe grupy zakupowe, monopolizować rynek. Tych liczących się jest obecnie około 10. Problem polega na tym, że mają one ogromną siłę negocjacyjną przy zakupie mebli u producentów. Dzięki temu wymuszają na nich jak najniższe ceny. W polskich producentów uderza to bardziej niż w niemieckich, bo niemieccy mają łatwiejszy dostęp do tamtejszego rynku. „Mechanizm ten daje znacznie większą przewagę niemieckim firmom meblarskim, bo ich przedstawiciele handlowi mają lepszy dostęp do grup zakupowych z powodu języka, możliwości łatwego spotkania i dostarczania wysokiej jakości materiałów szkoleniowych i marketingowych oraz dostępu do logistyki” - czytamy w cytowanym już raporcie pt. „Bariery dla polskich przedsiębiorców działających na rynkach UE”.

 Kolejna bariera, który pojawiła się ostatnio, dotyczy dostawców komponentów do produkcji pianki, używanej do wytwarzania mebli tapicerowanych. Tę piankę produkuje się z polioli i z tzw. TDI, czyli mieszaniny izomerów diizocyjanianotoluenu. W Europie i jej bliskim sąsiedztwie TDI wytwarzają obecnie tylko cztery fabryki (w Polsce produkującą go instalację rozebrano). Jedna na Węgrzech, ale ona całą produkcję wysyła do Chin. Druga na Półwyspie Arabskim, lecz ta też nastawia się na Chiny oraz na USA. Dwie pozostałe, produkujące na rynek europejski, to fabryki w Niemczech, z których jedna należy do niemieckiego koncernu BASF. Szkopuł w tym, że te dwie niemieckie fabryki mają obecnie wstrzymaną produkcję. Polskie firmy meblarskie podejrzewają, że wstrzymały ją z zupełnie innych przyczyn niż te oficjalnie podawane. Sądzą mianowicie, że dwie niemieckie fabryki wstrzymały swą produkcję, by podbić ceny TDI. I te ceny rzeczywiście wariują, a w ślad za nimi cena pianki meblarskiej, która wzrosła w ostatnim czasie aż o 50 proc. Dla producentów mebli to ogromny problem, bo taka podwyżka cen pianki bardzo zwiększa im koszty.

Jak widać, monopolistyczne praktyki zachodnich firm przybierają różne oblicza. I są tak częste, że można je zaliczyć do głównych czynników uniemożliwiających równą konkurencję na unijnym rynku, a zarazem do najważniejszych barier dla polskich przedsiębiorców w krajach zachodnioeuropejskich.