Baza wiedzy

Studium przypadku - Producenci żywności

09.11.2020

Gdy duńska sieć handlowa Netto zapowiedziała, że wprowadzi do swych sklepów w Danii więcej polskiej żywności, minister rolnictwa w rządzie tego kraju napisała na Twitterze: „Netto będzie kupować polskie produkty. Hmm. To oznacza więcej pestycydów, gorsze traktowanie zwierząt i niższe płace. Wybór należy do nas!

W tej sprawie nacisk na sieć Netto był w Danii tak silny (także ze strony tamtejszych internautów), że firma zrezygnowała z wprowadzenia na szerszą skalę do swych duńskich sklepów polskich produktów. Mimo, że – jak zwrócili wówczas uwagę polscy producenci żywności – to, co napisała na Twitterze duńska minister rolnictwa, nie miało nic wspólnego z prawdą. W Danii, tak, jak w innych krajach zachodnich, pestycydów stosuje się przynajmniej tyle samo, co w Polsce. Zwierzęta hodowlane nie są tam lepiej traktowane, a można powiedzieć, że nawet gorzej, bo rolnictwo hodowlane w Danii jest zdominowane przez wielkie fermy, w których zwierzęta mają gorsze warunki (m.in. są bardziej stłoczone) niż w małych i średnich gospodarstwach, które w polskim rolnictwie mają większy udział niż w duńskim. Co do płac, to te polskie są dostosowane do polskiego rynku pracy, tak, jak duńskie do duńskiego. I trudno czynić z tego zarzut, biorąc pod uwagę choćby to, że w Danii są dużo wyższe ceny niż w Polsce.

Przykładów takiego czarnego PR (będącego przejawem nieuczciwej konkurencji), stosowanego wobec polskich producentów żywności w niektórych krajach zachodniej Europy, a także m.in. w Czechach, jest dużo więcej. Z czego to się bierze? Jedną z głównych przyczyn jest fakt, że polscy producenci żywności są coraz poważniejszą konkurencją dla wytwórców z innych krajów. W latach 2004-2019 eksport polskiej żywności wzrósł aż sześciokrotnie, z 5,2 do 31,4 mld euro. Na dodatek Polska dużo więcej żywności eksportuje niż jej importuje. W 2019 r. nadwyżka eksportu produktów rolno-spożywczych nad ich importem sięgnęła w naszym kraju 10 mld euro. Polska jest największym w UE eksporterem drobiu, jabłek, a także unijnym wiceliderem w eksporcie wołowiny. To jest niezwykłe, biorąc pod uwagę m.in. to, że polscy rolnicy korzystają z dużo mniejszych unijnych subwencji (dopłat) niż farmerzy zachodnioeuropejscy, a średnia wielkość gospodarstwa jest w zdecydowanej większości krajów zachodniej Europy dużo większa niż w Polsce. Trzeba uwzględnić także to, że polscy producenci żywności na rynkach niektórych krajów unijnych napotykają na bardzo duże bariery, które utrudniają im eksport do tych państw. I nie jest to tylko czarny PR, ale i inne mechanizmy ograniczające dostęp do ich rynków polskim firmom.

Międzynarodowa firma audytorsko-konsultingowa PwC opracowała kilka lat temu raport na ten temat. Pod tytułem: „Bariery pozataryfowe dla polskich eksporterów żywności w UE”. Powstał on m.in. na podstawie badań ankietowych przeprowadzonych wśród polskich firm z sektora rolno-spożywczego. Z owego raportu wynika, że najczęstsze tego typu bariery, z którymi spotykają się polscy producenci żywności na unijnych rynkach to:

  • Podwyższona częstotliwość kontroli sanitarnych

  • Kampanie medialne o negatywnym wydźwięku

  • Konieczność wieloletniego przechowywania dokumentów związanych z transakcją

  • Wymóg posiadania dodatkowych certyfikatów

Pozostałe, wymienione w tym raporcie, przeszkody to m.in.:

  • Krótkie terminy ważności zezwoleń

  • Obowiązek przechowywania dokumentacji na terenie państwa docelowego

  • Składanie z określonym wyprzedzeniem informacji o transporcie żywności z podaniem ceny i masy towarów

  • Szczególne, niestandardowe wymogi dotyczące warunków transportu, logistyki itd.

  • Żądanie przez organy administracyjne kraju docelowego składania tłumaczeń dokumentów niewymaganych przepisami UE

  • Żądanie przez organy administracyjne kraju docelowego składania dokumentacji niewymaganej przepisami UE

Według raportu PwC stopień uciążliwości tych barier dla polskich eksporterów żywności największy był w przypadku Czech, Niemiec, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

„Średnio ponad 30 proc. produktów spożywczych eksportowanych do państw UE, nakładających bariery importowe na polską żywność, podlega działaniom dyskryminującym” - czytamy w tymże opracowaniu. „Średni dodatkowy czas, jaki polscy eksporterzy zmuszeni są poświęcić na ich pokonanie, szacuje się na ponad 4 dni w miesiącu. Dodatkowe koszty powstałe w wyniku tych dodatkowych utrudnień szacuje się na około 4 proc. całkowitej wartości eksportu. Oczywistym jest fakt, iż wyniki te różnią się znacząco w zależności od państwa i rodzaju bariery. Można je jednak traktować jako ogólne wskaźniki wpływu, jaki bariery te wywierają na konkurencyjność importowanej żywności na niektórych rynkach UE”.

Najwięcej barier utrudniających im dostęp do rynku polscy producenci żywności napotykają w Czechach, Niemczech i Wielkiej Brytanii, czyli w tych krajach, do których Polska eksportuje najwięcej żywności. Z drugiej strony są w UE kraje, które niemal wcale nie utrudniają eksportu do nich polskiej żywności. To Portugalia, Estonia, Belgia, Grecja, Rumunia, Bułgaria, Chorwacja i Słowenia. W paru innych krajach – m.in. we Włoszech, Holandii, Austrii, Irlandii, Finlandii, Litwie, Łotwie, Słowacji i na Wegrzech - te utrudnienia są niewielkie.

Trzeba jednak dodać, że według cytowanego wyżej raportu pt. „Bariery pozataryfowe dla polskich eksporterów żywności w UE” w niektórych krajach unijnych barier dla polskich producentów żywności przybywa. Tak jest w przypadku Słowacji, Francji, Irlandii, Węgier, Danii, ale i Czech i Wielkiej Brytanii, które już wcześniej tworzyły tych barier najwięcej. Odwrotna sytuacja, czyli malejąca liczba utrudnień, ma miejsce w Holandii, Niemczech i Hiszpanii. Należy jednak wziąć pod uwagę, że są to dane sprzed kilku lat i od tamtego czasu sytuacja mogła trochę się zmienić.

Jedno jest jednak niezmienne: polscy producenci żywności wciąż spotykają się z dyskryminującymi ich utrudnieniami w dostępie do niektórych unijnych rynków. Mają też tam bardzo utrudniony dostęp do sieci handlu detalicznego. To m.in. z tych powodów polskie firmy rolno-spożywcze sprzedają na rynki zachodniej Europy głównie surowce i półprodukty rolno-spożywcze, na których zarabia się dużo mniej niż na gotowych produktach, szczególnie tych sprzedawanych pod znaną, cenioną marką.